Witajcie.
Długo nie pojawiałem się. Oj, długo. Powód jest bardzo prosty, rozchorowałem się. Tak, Rozchorowałem się, przez duże R. Chory nadal jestem, ale przywykłem do mojej choroby na tyle żeby, zacząć o niej pisać. A wydarzyło się wiele i wiele doświadczyłem.
Moja choroba to Chłoniak Hodgina czyli ziarnica złośliwa, najzwyklejszy nowotwór. Chłoniak jest teoretycznie łatwy do wyleczenia, ale leczenie nie jest łatwe dla pacjenta. I jest pewien mankament, często też daje nawroty. W moim przypadku to jest ok. 50 % szans na nawrót w przeciągu 5 lat. Myśl że w przeciągu 5 lat mogę ponownie zachorować na to dziadostwo jest przerażająca i trudna. W szczególności że leczenie drugiej linii jest znacznie bardzie toksyczne dla pacjenta.
Leczenie, czasami się zastanawiam co bardziej mnie niszczy chemia czy choroba. Już sama myśl o chemioterapii powoduje u mnie odruch wymiotny. W szczególności myślę tu o dekarbazynie, leku który podrażnia żyły. Qrewsko boli jak go wlewają. A to trzeba wlewać powoli, bo ból byłby większy. Kolejną rzeczą w tej chorobie jest strach i niepewność jutra. Będę żył z myślą o tej chorobie przez najbliższe 5 lat, a i pewnie dłużej. Najciekawsze jest to że nie boję się o siebie tylko o moją rodzinę i pracę. Ten strach paraliżuje i odbiera chęć do działania. Czasami ciężko się podnieść z łóżka i iść dalej. A im bliżej kolejnej wizyty w szpitalu tym trudniej.
Jeszcze w międzyczasie przypałętały się problemy z przysadką. Przysadka urosłą tak bardzo że zaczęła uciskać na nerw wzrokowy, przez co w zasadzie straciłem wzrok w lewym oku. Do teraz muszę brać hormony.
ZUS też mi nie upraszcza życia ale to już temat na kolejny temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz